czwartek, 24 lipca 2014

wczoraj ;]

Heeej !
Wczoraj miałam fajny dzień :)) Pomimo, że nie mogłam usnąć przez całą noc i o 5/6 rano siedziałam wymęczona z herbatą przy stole to jakoś przetrzymałam ten dzień (z jednym wyjątkiem). Zmienilam też odrobinę swoje poranne nawyki. Częściej pobudzam się rano zimną wodą na twarz, a nowością jest u mnie tzw. powitanie słońca czyli krótki cykl skłonów/rozciągnięć. Bardzo mi się to podoba i fajnie się po tym czuję. Zaczynam też starać się o jedzenie śniadań! Wczoraj np zjadłam musli z jogurtem. Co mnie zadziwilo, po dwóch godzinach byłam głodna i burczało mi w brzuchu, a gdy nie jem śniadania w ogóle, żołądek przypomina o sobie duuuuużo później. Mimo to poszłam na krótko na miasto załatwić parę spraw m.in. zaniesienie umów z praktyk na uczelnie. Pogoda byla strasznie zmienna. Za nim wyszlam wydawało mi się, że gorąco nie jest. Ubrałam trampki i leginsy. Po jakims czaasie zrobiło się gorąąco. Akurat wracałam do domu, zapłaciłam rachunek, przebrałam się w coś lżejszego, zebrałam się i pojechalam do mamy, a tu... zimno, deszcz xd A ja w spodniczce! Ale nie było tragedii na szczęście. Wcześniejszego dnia zrobiłam też porządny przegląd szafy i wzięłam do mamy wszystkie rzeczy, których nie noszę. Kilka wzięła siostra, kilka mama, a reszta została obfotografowana i zostanie wystawiona na sprzedaż. Także jeden z najważniejszych punktów z poprzedniego posta spełniony. Z szafy w domu rodziców wygrzebałam moje stare szpilki, o których pisałam i wzięłam je do siebie ;) Z lodówki podebrałam też mrożone truskawki pochodzące z babcinego ogródka, a z domowego ogródka zerwałam sobie świeży szczypiorek. Teraz będzie mi częściej potrzebny, ponieważ mam zamiar wprowadzić stałe i smaczne śniadania. Rano zrobiłam też zamówienie w e-Tesco. Kupiłam dużo warzyw i owoców :) A koszt dostawy - 1,74 zł :D U rodziców zmożył mnie trochę sen, więc te 2,5 godziny pospałam. Potem przyjechał po mnie Mati, posiedzieliśmy jeszcze trochę i koło 20ej wróciliśmy do domu. 



I potem powiedziałam "tak". Choć nie dosłownie. Mati umówil się ze znajomymi na grilla na kampusie uniwersytetu i mówił, żebym poszła z nim. Ja jakoś na początku nie miałam na nic ochoty, tylko się już położyć, wymoczyć stópki i pójść spać. Nagle zadzwonił Patryczek, że zaraz u nas będzie bo chce pożyczyć walizkę i nie wiem czemu, ale właśnie to mnie zmobilizowało, żeby jakoś fajnie się ubrać i pójść zaraz po jego wizycie na tego grilla. I jakoś tak po prostu się zebrałam :) Z dwójką znajomych podjechaliśmy do monopolowego, a potem na kampus. Poznałam kilku ludzi, bardzo sympatycznych. Śmialiśmy się dużo, wypiłam swoje dwa male cydry lubelskie i nawet zjedliśmy z Matim jakąś kiełbaskę ;d Wróciliśmy przed północą, bo Mati jak i jego znajoma mieli na rano do pracy. Ale i tak się zrelaksowalam, odprężyłam i zdecydowanie nie żałuję, że się tam wybrałam :) 

Rzadko mam takie przyjemne i produktywne dni także musiałam sobie o tym napisać, choćby po to, żeby jak najczęściej takie dni mi się przydarzały. Dziś nieco mniej produktywny dzień, bo za oknem leje i jest dość nieprzyjemnie. Przyszły jednak moje zakupy, zaczęłam dobrym śniadaniem i zajmuję się mieszkaniem także jest ok ^^




A jak tam u Was? :)



2 komentarze:

Dziękuje za każdy komentarz!
Staram się na każdy odpowiedzieć :)