piątek, 11 lipca 2014

selfie!


No siema! ^^
Haha przednie selfie z łobuzem Michałem!

Pojechałam leczyć moją deprechę i chyba się udało. Na 3 dni wybrałam się do Chełstówka! Do miejsca mojego dzieciństwa ;) Szczerze Wam powiem, że myślałam, że będzie fajniejsza pogoda. Tymczasem jakieś 20 km od celu trafiliśmy na tak potężną burze! Tak lało, że było siwo, wycieraczki nie nadążaly i nic nie bylo widać. Jechaliśmy chyba 20-30 km/h. Na szczęście ktoś jechał przed nami. Dzięki jego światlom stopu, widzieliśmy cokolwiek! Lecialy w nas gałęzie i wiało niemilosiernie. Uwierzcie, bałam się! Gdy dojechaliśmy do Chełstówka i musieliśmy jechać pod górkę, czułam się jakbym jechała w rzece! Masakra ;p Ale co Monia zrobiła jak ulewa przeszła? Wskoczyła w strój kąpielowy i heeeja, bo przecież woda po burzy cieplutka! Nawet Mati zmarzluch się kąpał :) Potem dużo graliśmy w karty i obejrzeliśmy mundial. W międzyczasie szukaliśmy mojego Łośka po domu, bo ten zestresowany gdzieś się schował. Położyliśmy się kolo pólnocy i spałam jak dziecko :) Obudziłam się wcześniutko, ale czekała nas niefajna niespodzianka. Kocur wylazł przez okno. Uchylil sobie je jakoś bo było przymknięte i ślad po nim zaginął. Dzień był bardzo deszczowy i pochmurny. Balam się też, że miejscowy kot go pogonił i ten nie będzie miał jak wrócić. Dlugo szukaliśmy go po podwórku, ale na nic. Strasznie się martwiłam o niego, bo on zawsze się bardzo bał dworu. Humor poprawiało mi jedynie towarzystwo, najlepsze na świecie młode ziemniaczki na obiad, wieczorny bimberek, pizza i mecz no i oczywiście gra w karty z tymi oszustami :) W sumie to dużo. Tego dnia również spałam dobrze, a rano znów padalo i dalej nie było Łośka. Choć jak się dowiedziałam w nocy ponoć była jakaś kocia bitwa! Znalazł się jakoś kolo 12ej! :) Wrócił jakimś cudem pod dom i schował się na werandzie i kuzyn usłyszał jego miaukanie! Był trochę poturbowany. Pazurki w złym stanie i gdzieniegdzie jakaś ranka, ale dał radę. Tego dnia wyszło też w końcu ładne słońce i chyba ponad dwie godziny moglam się poopalać co dało ładny i delikatny efekt! :) Bylo mi tak BŁOGO! Mrrr! W ciągu tych trzech dni troche też sobie pospacerowałam, poczytałam książkę i spędziłam miłe chwile z Matim. Także ogólnie ten krótki wyjazd na duży plus :))


A jak tam u Was? 

P.S. Bóg istnieje i musial solidnie nad Nami czuwać! Wracając do Opola widzieliśmy tak ogromną ilość połamanych drzew przy drodze, że aż nam ciary przeszły... Bo te kolosy najprawdopodobniej upadały na jezdnie po naszym przejeździe.  Gdzieniegdzie nie skrajach lasów drzewa byly polamane jak zapalki!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za każdy komentarz!
Staram się na każdy odpowiedzieć :)