fruxolina

powiem wam, ze czasem zwyczajnie chuj mnie strzela. chodze sobie po tych modowych blogach i po prostu nie wierze, no nie wierze. rozumiem, ze laski są zaradne robią sobie fotki w zajebistych ciuchach, a jakas tam firma daje im pozniej znizki, kase, ciuchy, bony bla bla bla. ale to nienormalne, bo przeciez kazdy zaczynal od nieczego prawda? to chyba nie jest tak, ze trzeba miec kupe wlasnej forsy, kupe wlasnego wkladu w zdobycie ubran, w zaprezentowanie sie, wybicie sie ze swoim blogiem i dopiero wtedy zaczynac wspolprace z roznymi firmami i czerpac z tego korzysci. ja po prostu nie wierze, ze z tej calej "wspolpracy" mozna dostac TYYYYYLE. oczywiscie blogerki w roznym stopniu pokazuja to co mają, ale szczerze mowiac zazdroszcze gdy laseczka ma 50 zajebistych par butow, a ja dwie. gdy ona ma 30 torebek, a ja 3-5. trafia mnie na prawde, bo nie wiem jak mam zaczac, nie wiem jak to robic. tak strasznie mi sie podoba ta cala zabawa modą, to wymyslanie co do czego i z jakim dodatkiem, ale miekne gdy widze te dobrobyty. a moze to są po prostu rozpieszczone córeczki rodzicow, ktore po prostu od zawsze mialy? moze to jednak silne dziewczyny ktore na te miliard rzeczy oszczedzaly przez pol roku? dla mnie to malo mozliwe serio. i miekne gdy widze "foto z moich ostatnich zakupow" i 3 pary butow za minimum 150 zl. ale co tam... bede probowala docenic to co mam i z tego cos wytrzasnac... zobaczymy.

no i moje uluuubioneee: